Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Zmarła Hanna Wiktorowska

2021-11-14
Autor: Cinek
Z wielkim smutkiem i żalem informujemy o śmierci w dniu wczorajszym naszej honorowej członkini - Hani Wiktorowskiej.

Hania była wyjątkową postacią naszego środowiska. Jej wkład organizacyjny jest nie do przecenienia. Zawsze otwarta na drugiego człowieka, pomocna, dyskretna, uważna i profesjonalna. Umiejąca łagodzić konflikty i pełna dobrych pomysłów na rozwiązanie innych, trudnych sytuacji. Jej odejście, to wielka strata dla nas wszystkich.


Msza pogrzebowa Hani odbędzie się 22 listopada o godz. 12.00 w parafii rzymskokatolickiej świętego Wojciecha w Warszawie (ul. Wolska 76). Samochody można parkować na ul. Sokołowskiej.

Po mszy przejazd (każdy indywidualnie) na cmentarz parafialny parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus (ul. Na Krańcu 1), wjazd od ul. Ryżowej do samej bramy cmentarza.
 
hw
Hanna Wiktorowska
(ur. 05.04.1936 Warszawa, zm. 13.11.2021)

Z zawodu ekonomistka, Kobieta instytucja. Środowisku wysokogórskiemu poświęciła ponad 45 lat - całe niemal zawodowe życie, z tego 33 lata na stanowisku sekretarza generalnego: od 1972 do 2005, co jest swoistym rekordem.

Początek Jej pracy dla społeczności wspinaczkowej to 1 grudnia 1959 r., kiedy to została zaangażowana przez Zarząd Główny Klubu Wysokogórskiego – jeszcze z panieńskim nazwiskiem Starczewska. 1 stycznia 1966 r. otrzymała nominację na stanowisko kierownika biura, w latach 1969-72 była urzędującym członkiem zarządu, a od marca 1972 r. – sekretarzem generalnym ZG Klubu Wysokogórskiego, przekształconego w marcu 1974 r. w Polski Związek Alpinizmu. Na tym stanowisku – Sekretarza Generalnego PZA – pracowała do marca 2005.

Wszechstronna sportsmenka (chociaż akurat nie w dziedzinie wspinania), ma za sobą udaną karierę sportową, zwłaszcza w koszykówce, gdzie mogła wykorzystać imponujący jak na kobietę wzrost - 183 cm. W latach 1953-64 wchodziła w skład drużyn koszykarskich KKS „Polonia" i WKS „Gwardia", w r. 1959 zdobywając brązowy Medal za Wybitne Osiągnięcia Sportowe. Z dobrymi wynikami próbowała też sił w skoku wzwyż, kuli i dysku, startując w barwach „Warszawianki" (1956-64).

Nigdy nie związała się liną; jak sama mówi, jej największym osiągnięciem jest zdobycie piku XX-lecia – bodaj 3-metrowej wysokości głazu w drodze do Morskiego Oka. Za to chętnie uprawiała w Tatrach turystykę wysokogórską i narciarstwo (od 1956), wyjeżdżała też w inne góry, m.in. Pireneje (1969) i Riłę (1971).

Inny rekordzista w Zarządzie PZA – prof. Andrzej Paczkowski, który był prezesem PZA aż przez 7 kadencji – od 1974 do 1995 - bardzo wysoko ocenił jej zasługi, uznając ją za współtwórczynię złotych polskich lat w górach świata. "Jestem przekonany, że bez jej energii i talentu nie byłoby tylu i takich sukcesów" – powiedział podczas uroczystości pożegnania przechodzącej na emeryturę Hani 31 marca 2005 roku. W jednym z późniejszych Taterników tak podsumował cechy jej osobowości, dzięki którym w naszej zindywidualizowanej społeczności właściwie nie miała wrogów: „Pozycję wśród nas zdobyła nie tylko dzięki pracowitości, uczciwości (wobec rzeczy i ludzi), lojalności oraz organizacyjnej pomysłowości, ale przede wszystkim dzięki niezwykłej empatii, otwartości i umiejętności perswazyjnego rozmawiania z każdym”.

Członkini honorowa PZA, wieloletnia członkini a ostatnio v - przewodnicząca Sądu Koleżeńskiego PZA, również przez wiele lat współpracowała z „Taternikiem”.

Odznaczona srebrnym i brązowym Medalem „Za Wybitne Osiągnięcia Sportowe”. Otrzymała m.in. Złoty Krzyż Zasługi oraz Oficerski Krzyż Orderu Odrodzenia Polski.

Źródła: J. Nyka – Hanna Wiktorowska – To już 15 lat (Taternik 1/1975); J. Nyka – Półwiecze Hanki (Głos Seniora 03/2005); A. Paczkowski - Haneczka (Taternik 4/2010)
Krystyna Palmowska

Mowy pogrzebowe z 22 listopada 2021

Szanowni państwo. Drodzy przyjaciele.

Żegnamy Haneczkę Wiktorowską, która po wieloletniej heroicznej walce z chorobą wyrusza w samotną drogę. Wyrazy głębokiego współczucia i podtrzymania składam Jerzemu, Dorocie, Piotrowi i innym Jej najbliższym.

Wszyscy jesteśmy różni, ale tylko nieliczni naprawdę wyróżniają się. Taka właśnie była Haneczka, która ponad 60 lat tkwiła w środowisku alpinistycznym, choć sama nigdy się nie wspinała: „mijały dekady, wszystko było płynne, jedyny stały i pewny ląd stanowiła Hania” – pisał Józek Nyka. Ten ląd był jeden, choć najpierw w Klubie Wysokogórskim, a potem w Polskim Związku Alpinizmu. Prawdę mówiąc nie wiem co Ją zakotwiczyło wśród nas tak silnie. Chyba nie to, że jesteśmy wspaniali, bo nie jesteśmy tacy. Ale przecież nie był to związek wynikający ze stosunku pracy, choć to co w pewnym sensie materialne pozostaje po Niej to właśnie ogrom pracy, którą wykonywała przez blisko pół wieku. Wykazywała przy tym nie tylko wytrwałość, ale przede wszystkim organizacyjne talenty, umiejętność poruszania się w biurokratycznych labiryntach i przekonywania. Była nie tylko „stałym lądem”, ale po prostu była niezastąpiona. Wiedziała gdzie, wiedziała jak. Niektórzy podejrzewali, że wie wszystko. Niezwykłą elastyczność działania łączyła z uczciwością i lojalnością, zarówno wobec organizacji, w której pracowała, jak i ludzi dla których to wszystko robiła. Ale nasze serca Haneczka podbiła otwartością i empatią, umiejętnością współdzielenia radości, gdy było się z czego cieszyć i smutku, gdy nadszedł czas płaczu. Podejrzewam, że od pewnego momentu, którego nie potrafię jednak wyznaczyć, „matkowała” i to wcale nie najmłodszym adeptom sztuki wspinania, bywała powiernicą i schowkiem na rzeczy warte zapamiętania. Także osobiste. Osobą, której obecność jest tak naturalna, że aż niezbędna. Drodzy przyjaciele. Dwa miesiące temu żegnaliśmy na ostatnią drogę Józka Nykę, dziś żegnamy Haneczkę. To moje osobiste odczucie, ale mam wrażenie, że z ich odejściem kończy się „złota epoka polskiego himalaizmu”, bo przecież oboje - a zwłaszcza Hania – stanowili ważne fragmenty rzeczywistego jądra tej epoki.

Żegnaj Haniu. Do zobaczenia.
Andrzej Paczkowski

Chyba nikt tak jak Hania nie tworzył tej domowej, rodzinnej atmosfery w biurze PZA. Hania matkowała nam wszystkim, opiekowała się, martwiła, a kiedy trzeba - dyscyplinowała i przywoływała do porządku. Wszyscy ją szczerze lubiliśmy, była ucieleśnieniem tego, co nazywamy duchem wspólnoty. To właśnie dzięki takim ludziom jak Hania czuliśmy się społecznością. Witani już od progu słowami "no cześć kochany" – czuliśmy się jak w domu. Jej trzeźwy osąd sytuacji, zdrowy rozsądek a jednocześnie pełen empatii i sympatii stosunek do innych, czyniły z niej idealnego rozjemcę, a niekiedy nawet mentora. Była Hania naszą opoką, personifikacją „pezety” i kiedy odeszła na emeryturę, jej brak dał się dotkliwie odczuć. Skończyła się pewna epoka, epoka Hani Wiktorowskiej, epoka wspólnoty, czas gdy autentycznie byliśmy jednym środowiskiem. Ostatnie lata, pomimo choroby, Hania aktywnie uczestniczyła w spotkaniach seniorów Klubu Wysokogórskiego Warszawa. Dziękujemy Ci Haniu za to wszystko, co nam dałaś, za ten olbrzymi wkład dla naszej wspólnej, górskiej rodziny.
Artur Paszczak i Zbigniew Skierski

Dyskusja o tym artykule liczy 4 posty. Zobacz ją na forum.