Henryk Mierzejewski (1948–2012), taternik i inżynier – taką inskrypcję można znaleźć na piaskowcowym grobowcu zasłużonej od kilku pokoleń warszawskiej rodziny Mierzejewskich, inżynierów i taterników, na Starych Powązkach w Warszawie.
Za protoplastę tego inżynierskiego rodu uchodzi dziadek Henryk Mierzejewski (1881–1929), wybitny specjalista w zakresie obróbki metali, pionier budowy obrabiarek, profesor Politechniki Warszawskiej, założyciel Stowarzyszenia Inżynierów Mechaników Polskich, ale wiadomo, że techniczne tradycje w rodzinie istniały wcześniej. Ojciec Henryka, Czesław Mierzejewski (1854–1911) także był inżynierem mechanikiem i dyrektorem Zakładów Naprawy Taboru Kolejowego w Radomiu (1). Wybitnymi konstruktorami obrabiarek byli synowie Henryka seniora, Czesław (1919–1977) i Jerzy (1922–1987). W swoich życiorysach mają piękne karty działalności konspiracyjnej w latach okupacji niemieckiej, kiedy wykorzystywali techniczne uzdolnienia w pracy w tajnych Wojskowych Zakładach Wydawniczych AK oraz udział w powstaniu warszawskim (2).
Jeszcze przed wybuchem wojny zaczęli się wspinać w Tatrach, z czasem zostali wytrawnymi taternikami, podczas okupacji pomagali w wydawaniu podziemnego „Taternika”. Jerzy, ojciec Henryka, był po wojnie prezesem Koła Warszawskiego Klubu Wysokogórskiego, taternictwo uprawiała także jego matka Maria (3).
Z Henrykiem Stanisławem Mierzejewskim (21 XII 1948 – 2 II 2012), nazywanym w domu Henkiem (później także wśród przyjaciół i kolegów), poznaliśmy się na początku lat 60. XX w., poprzez Andrzeja Mierzejewskiego (Jembasa) (4), jego stryjecznego brata, a mojego kolegę ze szkolnej ławy, jako bardzo młodzi chłopcy. Połączyło nas zauroczenie Tatrami. Ta znajomość była dla mnie ogromnie ważna, ponieważ jako zwyczajny ceper (letnik z Murzasichla) wreszcie trafiłem na prawdziwych taterników, co było moim marzeniem.
Henek miał już za sobą pierwsze tatrzańskie wspinaczki z ojcem, a wkrótce przeszedł ze starszym bratem Jackiem kilka piątkowych dróg w otoczeniu Hali Gąsienicowej. Niebawem dołączył do nas Andrzej Byczkowski, kolega Henka ze Słowackiego (5). Nasz wspólny sezon w Tatrach latem 1965 roku wspominam jako jedno z najpiękniejszych przeżyć górskich, także jako doświadczenie prawdziwej, młodzieńczej przyjaźni. Henek nam przewodził, uczył posługiwania się sprzętem, wyszukiwania drogi w skalnym terenie, a jednocześnie umiejętnie studził nasze wybujałe ambicje. Nazywaliśmy go „Dziadkiem Zejsznerem”, nawiązując do osoby wybitnego XIX-wiecznego eksploratora Tatr, geologa Ludwika Zejsznera, o którym dowiedzieliśmy się z lektury przewodnika Paryskiego. W grudniu 1967 r. nadszedł czas na Tatry zimą, miejsce Andrzeja, który już wcześniej przeszedł chrzest zimowy (z Henkiem), zajął Bogumił Słama (Bobas) (6). Tę gotowość do dzielenia się swoją wiedzą i doświadczeniem wykazywał Henek przez całe życie jako wieloletni instruktor taternictwa i nauczyciel akademicki.
Wspinał się ładnie, lekko i technicznie, lecz nie był typem wyczynowca i raczej stronił od morskoocznego środowiska „łojantów”. W Tatrach przeszedł wiele ciekawych dróg klasycznych z okresu przedwojennego, jak Filar Mięguszowieckiego, Tomkowe Igły, Grań Tatr Polskich (Żabia Czuba – Wołoszyn), Dziędzielewicz na zachodniej ścianie Kościelca, północna ściana Świstowej Czuby itd. Z czasem uwagę skoncentrował na taternictwie zimowym i w tej dziedzinie uzyskał najciekawsze osiągnięcia. Najpoważniejszym sukcesem Henka w Tatrach było drugie zimowe przejście drogi Stanisławskiego na północnej ścianie Lodowego Zwornika, z podejściem Dolinką Śnieżną, w ciężkich warunkach pogodowych (5–6 IV 1972) (7). Przypomnieć należy jego zimowe wspinaczki w północnych urwiskach Małego Kieżmarskiego Szczytu, drogą Stanisławskiego (30–31 XII 1973), drogą Palenicka na Wielkiej Złotej Kazalnicy (28 XII 1973) i starą drogą na Złotej Baszcie (w lutym 1974 r.) czy przejście północnej ściany Mięguszowieckiego Szczytu (w grudniu 1972 r.) (8).
Henek wspinał się także poza Tatrami, najpierw w Rile w sierpniu 1967 r., gdzie przeszedł z bratem Jackiem Czerwoną Ścianę na Djawolskite Igli, najtrudniejszą w owym czasie drogę w Bułgarii, oraz drogi na ścianach Malowicy, Zlija Zyb, Dwugławu i in. (9). Podczas studiów na Politechnice Warszawskiej zaangażował się w działalność w Akademickim Klubie Alpinistycznym PW, był współinicjatorem i organizatorem wyjazdów wspinaczkowych w Kaukaz (1970), Prokletije (1971), Alpy Julijskie (1972), masyw Mont Blanc (1973). W sierpniu 1970 r. kierował obozem AKA w Kaukazie Centralnym (w Swanecji), gdzie wszedł na Łakrę (3715 m) i Gulbę (3810 m) (10). W sierpniu następnego roku uczestniczył w bardzo udanym obozie AKA w górach Prokletije, dokonując z Mirosławem Dąbrowskim pierwszego jednodniowego przejścia trudnej drogi „Grapa Koplja” na Karanfilu Północnym, a następnie wytyczając z Dąbrowskim i Markiem Fijałkowskim nową, wysoko ocenioną drogę przez zachodnią ścianę Prestołu na Karanfil Południowy („AKA – smer”) oraz drogi na Ocnjaku i Volusnicy (11).
W Alpach Julijskich wspinał się na północnej ścianie Triglavu (m.in. drogą niemiecką długą), zaś podczas pobytu w masywie Mont Blanc przeszedł z siostrą Janką północną ścianę Tour Ronde, w jej towarzystwie wszedł także na Dent du Geant (4013 m) i Mont Blanc (4807 m) drogą Rochers du Mont Blanc przez Rifugio di Sella (12). Wspinał się ponadto na Petites Jorasses (inf. ustna B. Słamy).
Z aktywności alpinistycznej Henek zrezygnował dość wcześnie, jednak z górami i taternickim światkiem nie rozstał się, podejmując działalność organizacyjną w Klubie Wysokogórskim Warszawa i Polskim Związku Alpinizmu. Jako starszy instruktor taternictwa zajął się pracą szkoleniową, kierował komisjami szkoleniowymi i prowadził kursy wspinaczkowe w Tatrach i skałkach. Latem regularnie uczestniczył w szkoleniu taternickim prowadzonym w Centralnym Ośrodku Szkoleniowym PZA w Betlejemce na Hali Gąsienicowej i jest wspominany jako „świetny nauczyciel i wyjątkowo miły i pomocny kolega” (13).
W latach 80. był członkiem Komisji Bezpieczeństwa Górskiego PZA i kierownikiem Zespołu Rzeczoznawców. Zajmował się wówczas atestowaniem sprzętu wspinaczkowego według kryteriów UIAA (Union Internationale des Associations d’Alpinisme), korzystając z dostępu do specjalistycznych pracowni badawczych na Politechnice Warszawskiej. Badania umożliwiły wprowadzenie na krajowy rynek wyrobów rodzimych producentów: karabinków i młotków (R. Then, Bielsko Biała), uprzęży (H. Tokarzewska, Warszawa), karabinków (G. Sermanowicz, M. Skotnicki, Skarżysko-Kamienna), płytek Schtichta, rolek zjazdowych, haków, młotków, czekanów, a w postaci półwyrobów kostek i friendów (K. Woźniak, Kielce), urządzeń zaciskowych do lin, rolek zjazdowych, friendów (S. Walkosz, Bielawa), lin asekuracyjnych (Bezalin, Bielsko-Biała) (14). Wspominam o tych szczegółach, dziś już słabo pamiętanych, ponieważ były to wtedy wydarzenia ważne, a rola Henka w nich kluczowa. Dodać trzeba, że na kursach dla instruktorów PZA Henek prowadził wykłady na temat wytrzymałości sprzętu asekuracyjnego (15). Innym przejawem jego zainteresowań w tym zakresie są publikowane w Taterniku komunikaty i artykuły (16) oraz napisany wspólnie z Markiem Pokszanem poradnik Fly by... Stanowisko (17).
Opisana działalność w sposób naturalny wiązała się z najważniejszą w życiu Henka pasją inżynierską. Pasja ta towarzyszyła Henkowi od początku, był bowiem inżynierem z urodzenia, który dziedziczył po dziadku i ojcu bardzo twórczy umysł, techniczną wyobraźnię i łatwość rysowania. Inżynierami zostali także jego brat Jacek i siostra Janka, ale Janka podkreśla, że dla niej zawsze wzorcem inżyniera był Henek (18).
Syn Paweł, również inżynier mechanik, opowiadał mi o zapamiętanej atmosferze w domu i u dziadków, o spotkaniach rodzinnych spędzanych na dyskusjach inżynierskich i o anegdotycznej historyjce powtarzanej przez babcię Marię, jak to dziadek Jerzy olśniony w Filharmonii Narodowej nowym pomysłem do przygotowywanego projektu obrabiarki (wywołanym widokiem puzonu) prosił ją o znalezienie w torebce kawałka papieru, na którym mógłby swoją myśl zapisać, mimo trwającego koncertu. Od początków naszej znajomości Henek ciągle coś majstrował, wtedy głównie przy sprzęcie wspinaczkowym, ulepszał, wymyślał, a to robił haki, a to ławeczki do podciągu, szył według własnych projektów uprzęże asekuracyjne, plecaki, śpiwory i kurtki puchowe dla siebie i najbliższych. Nic dziwnego, że w późniejszych latach w Betlejemce był nazywany „Panem Inżynierem”, jako ten, który może służyć pomocą i radą we wszelkich kłopotach technicznych, nie tylko sprzętowych, ale także związanych np. z eksploatacją Betlejemki.
W szkole nie był prymusem, zajmował się bowiem głównie tym co go interesowało, a co zazwyczaj nie mieściło się w szkolnym programie. Po zrobieniu matury w 1967 r. pracował przez niepełny rok pod okiem ojca jako praktykant w zakładzie doświadczalnym w Centralnym Biurze Konstrukcyjnym Obrabiarek w Pruszkowie. Inżynier Jerzy Mierzejewski był tam wtedy głównym konstruktorem i cieszył się opinią jednego z najwybitniejszych polskich inżynierów o dorobku cenionym w skali międzynarodowej (19). W roku 1969 Henek rozpoczął studia na Wydziale Mechanicznym Technologicznym Politechniki Warszawskiej, wierny rodzinnej tradycji obrał specjalizację – obrabiarki skrawające do metali. W roku 1972 ożenił się z Anną (Hanką) Szymanko, studentką matematyki na UW związaną ze środowiskiem taternickim. W trakcie studiów kilkakrotnie podejmował pracę zarobkową jako programista, przygotowując programy użytkowe m.in. dla Instytutu Hydrogeologii Uniwersytetu Warszawskiego i Przedsiębiorstwa Poszukiwań Geofizycznych w Warszawie. W roku 1975 przerwał studia z powodów rodzinnych i rozpoczął pracę w Instytucie Technologii Mechanicznej Politechniki Warszawskiej na stanowisku pracownika inżynieryjno-technicznego (20).
W tym czasie urodziła się córka Julia (1975), a następnie syn Paweł (1976). Po roku Henek powrócił na studia i obronił pracę dyplomową u prof. Witolda Szymanowskiego, uzyskując dyplom magistra inżyniera jako specjalista w dziedzinie: obrabiarki i urządzenia technologiczne. Pozostał na Politechnice i niedługo potem awansował na stanowisko technologa, a następnie specjalisty i starszego specjalisty, bardzo szybko wyróżniając się wybitnymi zdolnościami do samodzielnego projektowania trudnych układów sterowania elektronicznego i pneumonicznego do automatów montażowych (21).
W latach 70. i 80. XX w. działalność Henka na Politechnice Warszawskiej obejmowała głównie prace badawcze i konstrukcyjne zlecane przez przemysł, które polegały na projektowaniu, nadzorowaniu wykonawstwa i wdrażaniu urządzeń prototypowych z zakresu automatyzacji procesów produkcyjnych. Henek wielokrotnie pełnił funkcję kierownika tematów lub zespołów konstruktorów, a niektóre prace wykonywał samodzielnie. W sumie był autorem lub współautorem ponad 20 realizacji w zakresie automatyzacji obrabiarek, kilkunastu patentów i wzorów użytkowych, laureatem nagród II stopnia w Konkursie „Mistrza Techniki” Życia Warszawy w latach 1979 i 1984 i wyróżnienia w roku 1986, nagród Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki – III stopnia w 1980 r. i II stopnia w 1985 r. oraz Nagrody Rektora Politechniki Warszawskiej (22).
Były to czasy szybko pogłębiającego się kryzysu ekonomicznego w Polsce, coraz szczuplejszych środków finansowych i braków materiałowych, bardzo utrudniających realizację zadań. Nieoceniona była pomysłowość Henka, jego wyjątkowa zdolność do znajdowania niekonwencjonalnych rozwiązań konstrukcyjnych, która pozwalała mu w nieoczekiwany nieraz sposób uporać się z problemem.
W bogatym dorobku z tego okresu najwyraźniej cenił swój udział w pracach nad konstrukcją automatu do montażu dźwigni zaworowych samochodu Fiat 125, żartobliwie określanego mianem „złota rączka”. Urządzenie to zostało wdrożone do eksploatacji w FSO Żerań w 1978 r. Chętnie wspominał prace nad technologią produkcji filier włókienniczych dla Zakładów CHEMITEX WISTOM w Tomaszowie Mazowieckim, przekazanych do eksploatacji w 1983 r. W ramach tych prac nazwanych żartobliwie „pijane kółka” opracował m.in. układ sterowania numerycznego perforatora filier i precyzyjną szlifierkę do wykonywania narzędzi do perforacji otworów o śr. 40 mikronów oraz uruchomił system w Ośrodku Badawczo-Rozwojowym Przerobu Metali Szlachetnych (ze względu na stosowaną w procesie platynę). Do problematyki filier powrócił w 1986 r. w celach modernizacyjnych, opracował wtedy m.in. szlifierkę narzędziową, współpracującą z mikroskopowym układem projekcyjnym video. Wysoko stawiał opracowaną przez kierowany przez niego zespół koncepcję wysokowydajnej szlifierki-przecinarki do prętów wolframowych dla Zakładów POLAM w Warszawie, przekazanej do eksploatacji w 1991 r.
We wrześniu tego roku Henek został powołany na stanowisko starszego wykładowcy i podjął wykłady oraz ćwiczenia z automatyzacji systemów produkcyjnych i prac przejściowych z technologii i projektowania obrabiarek. Na zajęciach ze studentami koncentrował się na pracach badawczych i konstruktorskich, które akurat osobiście prowadził lub niedawno ukończył, wciągając ich w dyskusje na temat sposobów rozwiązywania problemów, przed którymi sam stawał. Zajęcia cieszyły się dużym zainteresowaniem, ponieważ dotyczyły realnych przedsięwzięć i aktualnych trendów rozwojowych w przemyśle, a Henek był świetnym dyskutantem, który umiał jasno przedstawiać problemy, z uwagą słuchać innych i bardzo taktownie udowadniać swoje racje.
W czerwcu 1993 r. uzyskał doktorat na podstawie rozprawy pt. „Zastosowanie serwonapędów obrabiarkowych do stabilizacji parametrów przepływu drutu w procesie wielokrotnego ciągnienia metali trudnotopliwych” przygotowanej pod kierunkiem prof. dr hab. Wiesława Szenajcha. Jesienią awansował na stanowisko adiunkta (23).
Szybko postępująca deindustrializacja kraju w czasach przemian ustrojowych rozpoczętych na przełomie lat 80. i 90. prowadziła do spadku popytu na usługi badawcze i konstrukcyjne dla przemysłu. Utrzymywanie przez Politechnikę wysokich marż skutkowało spadkiem konkurencyjności jej ofert i zlecenia na rzecz przemysłu coraz częściej trafiały do otwieranych prywatnych firm projektowych, które w swojej działalności wykazywały więcej realizmu i elastyczności.
W roku 1992 Henek wraz z kolegą z Politechniki dr. inż. Andrzejem Bacią założyli spółkę H. Mierzejewski, A. Bacia, Biuro Techniczne s.c., w ramach której z powodzeniem kontynuowali dotychczasową działalność. Tworzyli zgrany tandem, Andrzej Bacia wziął na siebie sprawy organizacyjne, zaś Henek skupił się na pracy koncepcyjnej. Zakres ich działalności był rozległy i bardzo zróżnicowany. Do ciekawych zadań należało opracowanie stabilizatorów prędkości do produkcji drutu wolframowego do żarówek dla POLAM-u. Problem ten został przedstawiony w rozprawie doktorskiej Henka. Innym przykładem realizacji z tego okresu jest niszczarka do wycofywanych z obiegu banknotów podczas denominacji złotego w 1995 r. Spektakularny charakter miał udział Henka w opracowaniu projektu technicznego kuszy (w 2003 r.) według pomysłu Marcina Dziekana, kiedyś broni wojskowej, dzisiaj sportowej i myśliwskiej. W opinii Jana Kruczka (24), znawcy kusz i autora książki o nich, konstrukcja ta ze względu na liczne walory jest hitem obecnego stulecia. Wobec braku pozwoleń na jej produkcję w Polsce doczekała się realizacji w Szwajcarii w firmie Swiss Crossbow Makers pod nazwą Twinbow 1. Model ten został wykorzystany w znanym filmie science fiction Resident Evil z Millą Jovovich w roli głównej.
W wielu realizacjach technicznych Henka uczestniczył jego starszy syn Paweł (przedstawiciel piątego pokolenia rodu inżynierów Mierzejewskich i trzeciego taterników), który sposobił się do zawodu inżyniera mechanika pod okiem ojca od najmłodszych lat, był jego studentem i w końcu współpracownikiem. Dziś jest szefem inżynierskiej firmy COMPONENT 3D, organizatorem zespołów niezależnych specjalistów do konkretnych przedsięwzięć konstrukcyjnych, w kraju i za granicą.
Opus magnum Henka stanowi jego wielki wkład w skonstruowanie spektrometru promieniowania gamma EAGLE w Środowiskowym Laboratorium Ciężkich Jonów Uniwersytetu Warszawskiego, przeznaczonego do badań struktury jądra atomowego i mechanizmu reakcji jądrowych. Uczestniczył w tym zadaniu od początku tj. od maja 2006 r., kiedy przedstawił założenia wstępnego projektu mechaniki urządzenia, aż do zakończenia dzieła w roku 2009. Jest to urządzenie, o którego ostatecznej postaci znowu w jakimś stopniu decydowały ograniczenia finansowe, ale mimo tych przeciwności powstał nowy wielodetektorowy i wielokonfiguracyjny układ pomiarowy, najbardziej zaawansowany w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej oraz jeden z najbardziej zaawansowanych na świecie, który można wykorzystywać do różnych badań w fizyce, także na potrzeby biologii, medycyny i innych dziedzin (25). Podczas prac konstrukcyjnych u boku Henka uczył się inżynierii na najwyższym poziomie jego młodszy syn, Jan, asystent na Wydziale Fizyki UW, który jako jeden z pierwszych wykorzystał spektrometr do celów badawczych, przygotowując na nim swoją pracę doktorską.
„Znakomity inżynier mechanik i konstruktor, współtwórca naszego EAGLE, osoba nie do zastąpienia w Laboratorium. Był prawdziwym Przyjacielem naszego zespołu. Miał olbrzymi wkład w twórczą atmosferę naszych działań” – tak żegnali Henka szefowie konsorcjum naukowego EAGLE i współpracownicy ze Środowiskowego Laboratorium Ciężkich Jonów UW (26).
Henek odszedł niespodziewanie 2 lutego 2012 r., od jakiegoś czasu niedomagał, ale badania lekarskie nie wskazywały na zbliżającą się katastrofę. Dobry, mądry, życzliwy Człowiek i Przyjaciel, którego skromność, uczciwość oraz wierność zasadom wyniesionym z rodzinnego domu budziły uznanie i szacunek.
Za rozmowy o Henku i udostępnienie fotografii dziękuję Hance, Pawłowi i Jankowi Mierzejewskim oraz Jance i Mirkowi Dąbrowskim.
Za wspomnienia o Henku winien jestem także wdzięczność Panu dr inż. Andrzejowi Baci i Jego Małżonce.