Ta strona używa ciasteczek (cookies), dzięki którym nasz serwis może działać lepiej. Dowiedz się więcej Rozumiem

Andrzej Huczko

2022-01-29
Autor: Cinek

2 kwietnia 2021 roku zmarł nagle w 72. roku życia Andrzej Huczko, profesor chemii, zapalony podróżnik i turysta górski, a także narciarz i entuzjasta skialpinizmu. Potrafił z wyjątkowym uporem organizować niewielkie wyprawy w góry wysokie, przeżywać przygody, mimo wdzierającej się komercjalizacji, a potem interesująco o nich opowiadać podczas slajdowisk w SKPB.

Ukończył Politechnikę Warszawską (1972, specjalność ceramika), jednak całe życie naukowe związał z Wydziałem Chemii Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie zajmował się syntezą chemiczną w plazmie termicznej, chemią procesów wysokoenergetycznych, a później zainicjował badania w zakresie nanotechnologii, stając się na początku lat 90. jednym z polskich pionierów badań nad fulerenami, nanorurkami węglowymi i materiałami kompozytowymi. Po doktoracie (synteza azotku krzemu, 1977) przez kilka lat pracował naukowo na uniwersytetach kanadyjskich w Chicoutimi i Sherbrooke. W 1994 roku został kierownikiem pracowni Chemii Plazmy (od 2004 roku noszącej nazwę Pracowni Fizykochemii Nanomateriałów) na Wydziale Chemii UW. Habilitował się w 1996 roku, a od 2010 roku zajmował stanowisko profesora. Kierował pracami nad otrzymywaniem i badaniem nowych nanostruktur węglowych (nanokapsułki węglowe z rdzeniem magnetycznym, struktury grafeno-podobne) i ceramicznych, zwłaszcza węglików (szybka synteza nanowłókna węgliku krzemu w skali gramowej), porowatych materiałów węglowych dla potrzeb inżynierii środowiskowej, a także badaniami technik osadzania z fazy gazowej i syntezy spaleniowej. Był autorem lub współautorem kilkuset artykułów naukowych i popularno-naukowych oraz prezentacji konferencyjnych, autorem dwóch książek (Fulereny, Nobel za węglowe piłeczki, 2000 i Nanorurki węglowe, 2004), oraz współautorem czterech książek wydanych w serii monograficznej "Świat Nanotechnologii" (2007-2016), której był redaktorem naukowym. Przeszedł na emeryturę w 2016 roku.

Andrzej intensywnie uprawiał różne sporty: tenis stołowy i ziemny, wspinaczkę sportową na ściankach, pływanie i rower, badminton. Ten ostatni w barwach AZS, będąc przez kilkadziesiąt lat reprezentantem Uniwersytetu w Akademickich Mistrzostwach Warszawy i Mazowsza, biorąc udział w licznych turniejach, także za granicą (w Holandii i Norwegii). Po przejściu na emeryturę brał udział w zawodach dla seniorów, jeszcze w 2020 roku. Jednak największą pasją jego życia były góry i narty. Jak wspominał w 2007 roku: „Jako 18-latek po I roku studiów ukojenie znalazłem w górach… A góry – no cóż, nie przeleję na papier tego czym dla mnie były i są...”. Zamiłowanie do gór podzielała z nim żona, Elżbieta, przekazał je także synowi i córce.

Podczas studiów na Politechnice Warszawskiej Andrzej zrobił, w latach 1968-69, kurs przewodnicki w Studenckim Kole Przewodników Beskidzkich w Warszawie (blacha nr. 163) i związał się z tym Kołem na całe życie. Konsekwentnie przechodził drogę górskich wtajemniczeń od Beskidu Niskiego, przez góry typu alpejskiego, aż po trekking w górach najwyższych. To on był jednym z inicjatorów wyjścia SKPB w góry wyższe. Jako instruktor narciarski też przechodził ewolucję od nart zjazdowych, przez nizinne narciarstwo „turowe” aż do skialpinizmu, którym zafascynował się w wieku „mocno dojrzałym”, i który uprawiał wpierw w Tatrach, a potem również w innych górach Europy, Azji z Himalajami Indii i Nepalu oraz Andach. Lista gór, które odwiedził, nie zawsze zdobywając szczyty, ale wracając cało z bagażem wrażeń i fotografii, jest rzeczywiście imponująca. Były to między innymi: rejon Mont Blanc, góry Etiopii i Meksyku, marokański Atlas i trekking wokół Annapurny. Swoje wyprawy narciarskie w góry najwyższe opisał barwnie w „Poznaj Świat” w 2008 roku. Wspomina dwa podejścia na Elbrus w różnych latach, wprawdzie bez wejścia szczytowego, ale za to z dwukilometrowym zjazdem. Trekking dookoła Dhaulagiri, przez dwie ponad pięciotysięczne przełęcze, niestety z niewielką ilością śniegu, więc oba zjazdy trwały zaledwie 2 godziny. Trzy wyjazdy na Fudżijamę – wejście w lecie, próba zjazdu w zimie i wreszcie udany zjazd z wierzchołka w maju. W Ameryce Południowej Mount Chacaltaya (5470 m) w Boliwii ze zjazdem na pożyczonych nartach i nie udana, z powodu złej pogody, próba wejścia na Aconcaguę. Zjechał lodowcem Styggebreen z najwyższego szczytu Norwegii - Galdhopiggen (2469 m). A w czerwcu 2005 roku w Indiach zjechał z najwyższej przejezdnej przełęczy świata, Khardung La (5604 m) w Himalajach Ladakhu. Ten zjazd był tak piękny, że Andrzej powtórzył go po kilku dniach. „Ta chwila to kwintesencja narciarstwa tourowego – idealna cisza, wokół nieskalana biel morza gór, niemal granatowe niebo i słońce odbijające się tysiącami diamencików pod nartami. I ta świadomość, że za chwilę czeka mnie tysiąc metrów zjazdu po cudownym, dziewiczym śniegu... To szaleństwo trzeba przeżyć, aby zrozumieć jego sens!” – napisał. Wtedy zaliczył jeszcze zjazd spod Stok Kangri (6152 m). W następnym roku znowu z nartami wyjazd do Turcji: na początek wulkan Nemruth Dag (3054 m), a potem Ararat (5122 m) - trzy dni wejścia z wioski Eli, wpierw na nogach, a od około 3700 metrów już na nartach „tourowych” i fokach, aż do wysokości mniej więcej 4800 metrów, po czym wspaniały dwukilometrowy zjazd do obozu I. W lipcu 2007 roku Mustagh Ata (7546 m) w chińskim Pamirze. Dotarli tam tylko do wysokości 6400 metrów, za to niżej udały się zjazdy pięknymi polami śnieżnymi. Ukoronowaniem wszystkich trekkingów była dla Andrzeja trzytygodniowa wędrówka w głąb Karakorum – w czerwcu 2007 roku przez lodowiec Baltoro dotarł do bazy pod K2.

Andrzej był nieprzeciętną osobowością, cechowała go odwaga w podejmowanych działaniach, ale i otwartość na ludzi. Z oddaniem zajmował się swoimi studentami, chętnie pomagał innym, czy to w sprawach naukowych, czy dzieląc się swoimi doświadczeniami z wypraw, pożyczając przewodniki i sprzęt. Był opiekunem klubu studentów MiSMaP „Kwadrat Turystyczny”. Wspomagał też jeden z nepalskich uniwersytetów, prowadząc kursy i organizując jednemu ze studentów stypendium w Polsce.

Jan Stefan Jaworski

Źródło informacji.